Nauka pływania II - czyli jak przetrwać na jachcie
Jako że obiecałem - więc obietnicę spełniam.
Cofamy się w czasie do 2006 roku - wtedy to Wacław „wyciągnął” mnie po raz pierwszy na żagle na Koronowo .
Jako naiwny ignorant nie wiedziałem jeszcze „czym to grozi” :-)
Zaczęło się spokojnie od pierwszych prób węzłów knagowych (zresztą innych nie poznałem - poza moim zasięgiem) .
Potem wypłynęliśmy na zalew - dopóki płynęliśmy na silniku wszystko było ok ale po postawieniu żagla przestało być wesoło i zaczęło być groźnie (znaczy dla mnie).
Nie wiem skąd Wacław wie kiedy zmieni się wiatr i żagiel zacznie się przekręcać
To ta belka pod żaglem (prawa część zdjęcia) próbowała mnie zabić |
I to był jedyny raz na żaglu od tamtej pory Wacław ma niepisaną zasadę nie stawiania żagla przy mnie .
Z tym nazewnictwem na jachcie to też jakaś tajna wiedza jest bo popatrzcie :
Co widać? Jakieś kulki połączone sznurkiem i samotnie wiszące sznurki . Pytam co to za sznurowadła ? Popatrzył na mnie wzrokiem zabójcy i powiedział - to są krawaty. Krawaty ??!!!
Wyglądało to trochę jak znana scena z Titanica - stałem tam z rozłożonymi rękoma balansując i próbując utrzymać równowagę co nawet się udawało . Wszystko się zawaliło przy podchodzeniu do pomostu - jacht skręcił (?!), a ja niestety zostałem w pierwotnym miejscu i skończyłem w wodzie . Jedyną reakcją Kapitana było stwierdzenie - „czemu …. skaczesz do wody” - w miejsce kropek wstawić dowolny epitet.
Innym razem dobiliśmy do brzegu i jako uczeń zostałem wysłany po zakupy do sklepu . Nic wielkiego . Po powrocie okazało się, że z brudnymi butami na pokład wstęp wzbroniony !
Jako że byliśmy przy pomoście usiadłem na ławeczce, która tam stała zanurzyłem buty w wodzie i zacząłem płukać. Niestety nie przewidziałem, że mogę zostać zaatakowany przez ławkę , która nie była przymocowana do pomostu tak więc najpierw wpadłem do wody ja - na mnie atakująca ławka , a wszystkiemu przyglądał się nie kto inny jak … oczywiście Wacław.
Wspólczucie - ZERO !!! . Jedyne co zrobił to zdjęcie jak płukałem ciuchy .
To ja po "ataku" ławki |
Zresztą nie On jeden się przyglądał - na pomoście obok siedział jakiś wędkarz , który po tym jak skończyłem w wodzie po ataku ławki rzucił wędką i klnąc zaczął się zwijać .
Miało to pozytywny skutek bo ocaliłem być może życie kilku ryb 😎.
Na koniec historia horror .
Wszystko to działo się w październiku temperatura niespodziewanie spadła w nocy .
Ja wrzuciłem do śpiwora wszystko co ze sobą przywiozłem i dalej było mi zimno ale spoglądam w bok a tam !!!! - Wacław odkryty leży w swojej hundkoji ( zwróćcie uwagę na słownictwo :-). ) z gołą klatą !!
Pierwsza myśl - umarł ! Nikt nie może żyć w takiej temperaturze!
Umrę tu z głodu albo w innych mękach bo nie mam pojęcia jak się tym pływa !
Oczywiście śpimy przy otwartych drzwiach - Wacław nigdy nie zamyka - twardy jest :-)
Ale przyglądając się zauważyłem, że jednak oddycha „nikt nie może żyć w takich temperaturach” oprócz Wacława ! Będę żył !
No tak - ma dużo wad 😉 ale w gruncie rzeczy porządny człowiek i przyjaciel .
Wacław we własnej osobie |
Dzięki Wacław, że wykazujesz tyle cierpliwości 😁
Fotografie archiwalne - Marek Czubaszek
Fantastyczna opowieść z dużym walorem edukacyjnym. Jako żeglarz dowiedziałem się z Twojej opowieści, że można inaczej postrzegać to co mnie cieszy i sprawia przyjemność ;-)
OdpowiedzUsuńWażniejsze jednak jest to, że tak traumatyczne dla Ciebie przeżycie nie wpłynęło na Twoje relacje z Wackiem. Obaj potraficie z humorem to opowiadać.